Początki dwóch kółek
Rower stał się już tak naturalnym elementem współczesnego świata, że aż trudno sobie wyobrazić bez niego nasze ulice. A przecież jeszcze przed wiekiem na cyklistę patrzono jak na straceńca, zaś cyklistkę wręcz posądzano o czary lub rozwiązłość. Według ówczesnej opinii publicznej na taki wehikuł wsiadali jedynie wariaci lub utracjusze, którzy poruszali się dzięki „diabelskiej mocy”. Na ich widok przesądne babiny żegnały się i spluwały przez ramię, chłopi przeklinali pod nosem, zaś dzieci brały się do rzucania kamieniami. Mimo to jazda na dwóch kółkach szybko zaczęła zyskiwać popularność, stając się sposobem na rekreację, jak i na szybkie przemieszczanie. Przypomnijmy te zamierzchłe początki wielkiej kariery roweru.
W Polsce pojawił się on niemal równocześnie z innymi krajami europejskimi – przypomnijmy że pomysł przywędrował z Ameryki. W roku 1861 francuski kowal Ernest Michaux dorobił pedały do przedniego koła tzw. drezyny. Wcześniej ten przodek roweru był wyposażony jedynie w dwa koła, siodełko i kierownicę przedniego koła, osadzonego na widelcu. Cyklista poruszał się na nim, odpychając się po prostu nogami od ziemi. Dzięki przedsiębiorczemu kowalowi nastąpił wielki skok technologiczny, który wyznaczył kierunek rozwoju tej maszyny. Michaux nazwał ją welocypedem i otworzył pierwszą fabrykę. Konstrukcja ta szybko ewoluowała, np. poprzez zróżnicowanie średnicy kół. Charakterystyczny XIX-wieczny bicykl miał przednie koło o średnicy 150 cm, natomiast tylne – tylko 40 cm. Była to jednak ślepa uliczka w rozwoju konstrukcji, z której wyjściem okazał się wynalazek łańcucha i koła zębatego. Później nadeszła pora na wolnobieg, łożyska kulkowe, ogumienie, hamulce i przerzutki. Właściwie większość elementów wyposażenia współczesnego roweru powstała przed ponad stu laty, jego rozwój w XX wieku to tylko udoskonalenia.
Pierwszy welocyped trafił do Polski w kilka tygodni po uruchomieniu jego produkcji. Kupił go niejaki Kazimierz Hemerling ze Lwowa, którego można śmiało nazwać pierwszym polskim cyklistą. W krótkim czasie pojazdy te zaczęły pojawiać się na ulicach innych polskich miast – Krakowa, Warszawy, Poznania - oraz na wiejskich drogach, wzbudzając opisywane wyżej emocje. Z czasem jednak oswojono się z widokiem cyklistów i tylko zabobonne babcie nadal spluwały przez ramię...
Rosnąca rzesza cyklistów szybko zaczęła się organizować w mniejsze i większe grupy miłośników wycieczek na dwóch kółkach. W efekcie już w 1886 roku powstało Warszawskie Towarzystwo Cyklistów, pierwsza organizacja tego typu w Polsce. Następny był Lwów, Łódź, Kraków, Gniezno i Piotrków Trybunalski. Towarzystwa te propagowały turystykę kolarską i organizowały zawody sportowe. Ruch był bardzo żywiołowy i aktywny, brały w nim udział znaczące postaci z naszej historii, dość wspomnieć pierwszego prezesa WTC – Augusta Potockiego, czy też Bolesława Prusa.
Niemal do końca XIX wieku wehikuł ten w Polsce nazywany był welocypedem lub bicyklem. Jednak w 1885 roku Anglik John Starley rozpoczął przemysłową produkcję dwóch kółek pod marką „Rover”, zaś jego konstrukcje wkrótce trafiły też do Polski. Szybko zdobyły sobie u nas tak wielką popularność, że ich nazwa przyjęła się dla wszystkich jednośladów na pedały. I stąd mamy rowery.
W Polsce pojawił się on niemal równocześnie z innymi krajami europejskimi – przypomnijmy że pomysł przywędrował z Ameryki. W roku 1861 francuski kowal Ernest Michaux dorobił pedały do przedniego koła tzw. drezyny. Wcześniej ten przodek roweru był wyposażony jedynie w dwa koła, siodełko i kierownicę przedniego koła, osadzonego na widelcu. Cyklista poruszał się na nim, odpychając się po prostu nogami od ziemi. Dzięki przedsiębiorczemu kowalowi nastąpił wielki skok technologiczny, który wyznaczył kierunek rozwoju tej maszyny. Michaux nazwał ją welocypedem i otworzył pierwszą fabrykę. Konstrukcja ta szybko ewoluowała, np. poprzez zróżnicowanie średnicy kół. Charakterystyczny XIX-wieczny bicykl miał przednie koło o średnicy 150 cm, natomiast tylne – tylko 40 cm. Była to jednak ślepa uliczka w rozwoju konstrukcji, z której wyjściem okazał się wynalazek łańcucha i koła zębatego. Później nadeszła pora na wolnobieg, łożyska kulkowe, ogumienie, hamulce i przerzutki. Właściwie większość elementów wyposażenia współczesnego roweru powstała przed ponad stu laty, jego rozwój w XX wieku to tylko udoskonalenia.
Pierwszy welocyped trafił do Polski w kilka tygodni po uruchomieniu jego produkcji. Kupił go niejaki Kazimierz Hemerling ze Lwowa, którego można śmiało nazwać pierwszym polskim cyklistą. W krótkim czasie pojazdy te zaczęły pojawiać się na ulicach innych polskich miast – Krakowa, Warszawy, Poznania - oraz na wiejskich drogach, wzbudzając opisywane wyżej emocje. Z czasem jednak oswojono się z widokiem cyklistów i tylko zabobonne babcie nadal spluwały przez ramię...
Rosnąca rzesza cyklistów szybko zaczęła się organizować w mniejsze i większe grupy miłośników wycieczek na dwóch kółkach. W efekcie już w 1886 roku powstało Warszawskie Towarzystwo Cyklistów, pierwsza organizacja tego typu w Polsce. Następny był Lwów, Łódź, Kraków, Gniezno i Piotrków Trybunalski. Towarzystwa te propagowały turystykę kolarską i organizowały zawody sportowe. Ruch był bardzo żywiołowy i aktywny, brały w nim udział znaczące postaci z naszej historii, dość wspomnieć pierwszego prezesa WTC – Augusta Potockiego, czy też Bolesława Prusa.
Niemal do końca XIX wieku wehikuł ten w Polsce nazywany był welocypedem lub bicyklem. Jednak w 1885 roku Anglik John Starley rozpoczął przemysłową produkcję dwóch kółek pod marką „Rover”, zaś jego konstrukcje wkrótce trafiły też do Polski. Szybko zdobyły sobie u nas tak wielką popularność, że ich nazwa przyjęła się dla wszystkich jednośladów na pedały. I stąd mamy rowery.